Żyjemy za szybko, za prędko, za wściekle, tak jakbyśmy chcieli to nasze życie „odbębnić”, tak po prostu zaliczyć – jak kolejny egzamin. Ostra jazda bez trzymanki! Otóż to!
Wokół tylko słowa: ” nie mam czasu…”, ” muszę lecieć…”, „jadę, bo się spóźnię…”, „kiedyś się umówimy na kawę…”.
Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata – a ze spotkania nici.
Dowiadujesz się, że twoja koleżanka urodziła, a przecież tak niedawno widziałaś ją bez brzucha. Tak 9 miesięcy temu ją widziałaś, nawet nie zamieniłyście słowa.
Ale nie jest tak do końca beznadziejnie, przecież jest facebook i jesteś na bieżąco w nowinkach znajomych. Bo przecież jesteście znajomymi? Jesteście prawda? Lajkujecie, komentujecie, kto wie czy nie hejtujecie nieświadomie. Ale jak mijacie się na ulicy, to ani cześć ani pocałuj w …….. Mh…. Albo te niezręczne spojrzenia, gdy mijacie się na chodniku, powiedzieć cześć czy nie powiedzieć? pamięta mnie? czy poznała mnie? a może nie wie kim jestem. Wprawdzie nigdy nie zapoznawałyśmy się w realu. Lepiej pierwsza nie wyskoczę z powitaniem , co by nie skompromitować swojej osoby.
Kiedy to ja ostatnio piłam kawę z przyjaciółką…? Wróć! – z koleżanką, bo dla przyjaciół trzeba mieć czas. Mh…niech pomyślę…..Kiedy to było….?
„gdzie oni są? ci wszyscy moi przyjaciele -ele, ele, ele, ele, ele
zabrakło ich!
Choć zawsze było ich niewielu – elu, elu, elu, elu(…)
Gdzie oni są moi przyjaciele
Bojownicy z tamtych lat
Zawsze było ich niewielu
Teraz jestem sam(…)
…..i kawę piję w biegu.
Tyle się mówi o „slow life”, jednakże niełatwo zwolnić tempo, wyluzować nieco i tak zwyczajnie usiąść na tarasie z książką w ręku, tak z książką, nie ze smartfonem! Marzenie takie proste, aż nieosiągalne.
Lubię wczesnym rankiem wstać, kiedy cały dom jeszcze śpi. Ukrzątnąć tu i ówdzie, wypić niespiesznie kawę, przewracając strona po stronie ulubiony magazyn wnętrzarski, delektować się tą ciszą i myślą, że dziś dzień będzie dłuższy, dzięki temu że odebrałam sobie godzinę, może dwie snu. A może nawet zjem śniadanie na spokojnie nim najmłodsze z latorośli uczepi się „maminej spódnicy”.
A może po prostu któregoś dnia wyciągnę białą flagę i powiem: dość! poddaję się, zwalniam, bo zwiariuję. Na ziemi życie dane mi jedno i szkoda byłoby je ot tak sobie sprintem przeżyć, nie zatrzymując się nad tym co ważne i nieodwracalne.
Człowiek wmówił sobie, że ma za krótkie życie, w związku z czym zwykł się tłumaczyć ustawicznym brakiem czasu. Tylko, powiedzmy, gdyby żył dwa razy dłużej, miałby go więcej? Wątpię. Jeśliby komuś udało się skonstruować zegar, który odmierzałby człowiekowi czas zmarnowany, pusty, i czas pełny, poświęcony jakiemuś pożytkowi, choćby własnemu, okazałoby się, że większość życia zmarnował. Więc może i tak życie dane jest nam w nadmiarze.
Wiesław Myśliwski (z książki Ostatnie rozdanie)
Świetnie napisane! Niestety ludzie ciągle za czymś gonią, głównie za karierą i praca zajmuje im większość życia. Dla mnie to nie jest najważniejsze, priorytetem zawsze jest rodzina i znajomi i często odkładam pracę by zwyczajnie pogadać z ludźmi, bo przecież nie samą pracą człowiek żyje.